Cóż, Bracia, Brat Michał uznał, iż działania nasze przepełnione są żądzą władzy, że nie widzimy tego co Boskie, a pożądamy tego, co ziemskie. Uznał nas za zepsutych - mówię o niemal wszystkich Rotryjczykach. I mojej osobie również nie szczędził przygan. Zawsze je przyjmowałem i brałem pod rozwagę - nie ma ideałów, więc krytykę nalezy przyjąć i rozważyć. Ale kiedy jest ona bezmyślna, lub żąda od ludzi czegoś, co dano tylko nielicznym, nie jest ona na miejscu.
Żałuję słów, które wzajem wymieniliśmy z Bratem Michałem, bo to one doprowadziły do dymisji. Niestety, nie jestem w stanie sprostać oczekiwaniom Brata Michała, który wymagał ode mnie wycofania się z jakiejkolwiek formy polityki i zajęcia się jedynie sprawami ewangelizacji. Powtarzam: Rotria jest mikronacją i musi prowadzić jakąś politykę. Żałuję, ale nie jestem tak uduchowiony jak Brat Michał, który najchętniej zająłby się tylko misją, a porzucił inne formy działalności. Nie rozumie on tylko jednego: nie każdy jest taki jak on, nie każdy chce tego co on i nie cała Rotria to on. Mam nadzieję, że to zrozumie kiedyś, tak jak ja wiele po naszej rozmowie zrozumiałem.