A dlaczego ludzie mają swoje zdanie, dlaczego próbują być mądrzejsi? Ano proste. Bo jeszcze mają swoje mózgi, i potrafią nimi analitycznie myśleć, nie zaś jeno bezrozumnie chłonąć to, co im szatan, mainstreamowe media i różni wyjaśniacze rzeczywistości na talerzu podadzą. To uważam, jest naszą zaletą. Gorzej z wcielaniem w czyn niestety.
Zgadzam się w całej rozciągłości, niejednokrotnie na świecie wiele rożnych podmiotów stara się wpoić ludziom swój punkt widzenia. I bardzo dobrze, że jest jeszcze wielu takich, którzy się nie dają. Ja jednak mówię o nieco innym zjawisku. Przedstawię je na rzeczonym przykładzie dot. ogólnie medycyny. Otóż, chodzi mi o to (nieważne kto ma rację w danym sporze na linii lekarz-"zwykły zjadacz chleba"), że często my, ludzie bez akademickiej wiedzy medycznej, próbujemy kłócić się z lekarzami nie mając zielonego pojęcia o medycynie! Albo przynajmniej nie na tyle szerokiego, by nawiązać równorzędną dyskusję, gdyż braki w wiedzy uniemożliwiają nam formułowanie obiektywnych i zgodnych z faktami argumentów, a jednocześnie nie jesteśmy w stanie zweryfikować, czy taki lekarz mówi prawdę, czy może sobie akurat coś zmyśla. Są oczywiście kwestie, w których nie damy się oszukać (np. "Upuszczanie 3 litrów krwi dziennie poprawi pańskie krążenie!"), ale są też i takie, w których codzienna wiedza w zakresie medycyny, którą posiadamy nie będzie wystarczająca. Dlatego istotna jest pewna doza zaufania. Fakt, można się na niej mocno "przejechać" (znam nazbyt dobrze z autopsji

), ale bez niej ja nie widzę możliwości normalnego funkcjonowania w jakiejkolwiek społeczności. Oczywiście nie należy zupełnie ufać WHO, ani jej podobnym organizacjom, bo zdaję sobie sprawę, że zasiadają w niej zarówno lekarze-eksperci, jak i lekarze-politycy i protegowani ludzi władzy, którym raczej zależy na liczbie głosów i zasobności portfela niż rzeczywistym i obiektywnym informowaniu ludzi, ale całkowity sceptycyzm nie podparty żadnymi argumentami (np. dlatego, że nie możemy ich mieć z powodu rzeczonych braków w wiedzy) do niczego nas nie doprowadzi.
Dlatego w takich sytuacjach warto przeczytać rozbieżne opinie ludzi znających się na temacie i wyrobić sobie własne zdanie. Będzie możliwym wówczas nawet czerpanie argumentacji z ich wywodów, co da nam "broń" w prowadzeniu dyskusji

. Bo w końcu, jedno źródło, to złe źródło, gdyż możemy dać się ohydnie zmanipulować

.
I tu mam jeszcze jedną uwagę - taką bardziej poglądowo-ideologiczną (

), nawet jeżeli okazałoby się, że WHO się myli w tej kwestii i homoseksualizm jest chorobą, dewiacją i Bóg jeden wie czym jeszcze, to nie zmienia to faktu, iż nie jest on rzeczą szkodliwą (nawet moralnie) dla drugiego człowieka, więc nie zmienia to meritum naszej dyskusji o postępowaniu wobec księży-gejów w Kościele. Co prawda inną kwestią jest, kiedy z tego homoseksualizmu wynika rzeczywiste zło, ale to akurat tyczy się wszystkich orientacji seksualnych

.